Mistyfikacja, Polska 2010

„Mistyfikacja” przemknęła przez nasze kina dość szybko i niezauważenie, trafiając na kiepski czas, świąteczno-żałobny. Dodatkowo spotkała się z dość chłodnym przyjęciem przez większość krytyków. Więc nie należy się dziwić, że okazała się frekwencyjną porażką. Sam chciałem się na nią wybrać, ale z różnych względów mi się to ni udało, i miałem okazję zobaczyć ją dopiero na jednym z festiwali. I trochę tego żałuję, bowiem film zostawił mnie z lekkim mętlikiem w głowie. Z jednej strony nie potrafiłem się zbytnio wciągnąć w jego fabułę i nie do końca zobaczyłem to czego się spodziewałem. Ale też z drugiej strony jest to film który dość dobrze się oglądało, miał kilka naprawdę dobrych momentów i zmuszał widza do zastanowienia się i zinterpretowania po swojemu pokazanych wydarzeń.

Grający jedną z głównych ról Maciej Stuhr powiedział, że scenariusz tego filmu był jednym z najlepszych, jakie miał okazję w swoim życiu przeczytać. Coś w tym musi być, bowiem skusił on nawet na zagranie epizodycznych ról sporą grupę naprawę znanych i znakomitych aktorów, jak Olgierd Łukaszewicz, Wojciech Pszoniak, Ewa Kasprzyk czy Krzysztof Stroiński. I ten potencjał w scenariuszu widać na ekranie. Pomieszanie powszechnie znanych faktów, jak tajemnicze zniknięcie sztucznej szczęki Witkacego, odnalezienie kości kobiety w jego grobie czy śmierć pisarza Zawieyskiego w 1969, połączone jest z może nierzeczywistymi, ale możliwymi kolejami losu jego kochanki i towarzyszki w dniu jego samobójczej śmierci. Naprawdę nie wiem dlaczego to połączenie do końca nie wypaliło.

Ale wiem, że na pewno „wypalił” zespół aktorski. Oprócz wspomnianych wcześniej znakomitości w dość epizodycznych rolach – świetną pracę wykonują odtwórcy głównych ról. Od szalonego w każdym calu Jerzego Stuhra, poprzez wspomnianego wcześniej Macieja Stuhra w bardzo obślizgłej i interesującej roli po Ewę Błaszczyk. Fantastyczną Ewę Błaszczyk. Która każdą scenę w której się pojawia zawłaszcza dla siebie. Nawet jeśli to jest scena tak absurdalna jak ta z gromnicą w hotelowym apartamencie w Zakopanem. I wspomniane wcześniej zakończenie – które nie odpowiada na żadne pytania, tylko mnoży wątpliwości, również dzięki niej.

Szkoda, że ten film trafił na tak niesprzyjające okoliczności podczas dystrybucji kinowej – ale warto mu dać szansę. Nawet jeśli będzie to szansa w postaci srebrnego ekranu. Nie powinna „Mistyfikacja” wiele stracić…

Moja ocena: 7/10