Narzeczony mimo woli (The Proposal), USA 2009
Komedia romantyczna. I wszystko jasne. Tego typu film rządzi się swoimi prawami i z góry jest wiadomo jak akcja się potoczy oraz jakie będzie zaskoczenie. Jedyne co mogą zrobić twórcy filmu to pokonać te wszystkie punkty obowiązkowe z wdziękiem. I wydaje mi się, że tym razem się im to dość zgrabnie udało. Oczywiście, nie jest to film który zapisze się w annałach kinematografii, czy też nawet jest pozycją do której się będzie często wracać, ale miło się go oglądało i czas minął szybko. A przecież właśnie tego się wymaga od takich filmów.
Ryan Reynolds ostatnio ma szczęście do dość udanych komedii romantycznych. Najpierw „Just friends”, potem „Definitely, Maybe” – a teraz to. I widać, że się w tego typu rolach dobrze czuje, nie gra na siłę – można powiedzieć nawet, że jest naturalny. Czyżby powstawała taka nowsza wersja Hugh Granta? Bo to, że partnerująca mu Sandra Bullock jest wyjadaczką tego typu produkcji to było oczywiste jeszcze przed obejrzeniem filmu. Aczkolwiek w sporej ilości scen widać, że czas ją nie omija i już ciężko będzie jej grać role znane z jej wcześniejszych dokonań. Ale nadal przyjemnie się na nią patrzy – i co pokazała w jednej ze scen – nawet bez ubrania… Plus wspierająca na dobrym poziomie ich reszta obsady z Mary Steenburgen i Betty White na czele.
A ponieważ to wszystko otrzymujemy polane w sosie z przepięknej przyrody na Alasce – to jeszcze milej się to ogląda. I nawet mocno slapstickowy numer z orłem, aż tak bardzo nie razi – pomimo tego że jest to poziom rzucania w kogoś tortem a nie szanującej się komedii romantycznej. Nie mówiąc już o takich bzdurkach jak całe to wesele w stodole zorganizowane w jeden dzień. No ale – to tylko komedia romantyczna, więc na pewne rzeczy można przymknąć oko. Nawet jeśli jest to latynoski striptizer wagi półciężkiej. Przepiękna scena.
Więc jeśli jest potrzeba spędzenia ze swoją drugą połówka uroczego wieczoru we dwoje, to ten film nadaje się bardzo dobrze do bycia częścią wieczoru. Szczególnie jeśli się go porówna z innymi tego typu produkcjami w naszych kinach – szczególnie tych rodzimego chowu…
Moja ocena: 7/10