Notatki o skandalu (Notes on a scandal) USA 2006
Po obejrzeniu tego filmu widzę, że moja lista osób, które powinny dostać najważniejsze Oskary jest kompletnie inna od tej stworzonej przez akademię. O ile potrafię jeszcze zrozumieć czemu dostał golasa Scorsese czy Whitaker to decyzję o głównej roli żeńskiej już nie za bardzo. Judi Dench w tym filmie stworzyła wręcz wybitną kreację. Jej stara, samotna nauczycielka i jej mocno zgryźliwe komentarze z offu nadają filmowi sporo smaku i powodują, że ta historia nabiera kolorów i wydaje się być czymś więcej niż ekranizacją jakiegoś reportażu społecznego z jakiegoś tabloidu. Cate Blanchett również dostała za swoją rolę nominację do Oskara, ale bardziej na zasadzie księżyca - świecić świeci ale światłem odbitym. Przy Judi Dench w takiej formie nawet Bill Nighy (który wielkim aktorem jest) wypada niczym Maciej Zakościelny w ""Kryminalnych"".
Autorzy tego filmu sporo zyskali wprowadzając narratora, który nie jest wszechwiedzący i komentuje wydarzenia z perspektywy Barbary. Dzięki temu uniknęli takich mielizn jak wytłumaczenie powodów postępowania Sheby czy też ukrywanie przeszłości Barbary. Jedną z nielicznych rzeczy które mniej mi się w tym filmie podobały jest rodzina młodszej z nauczycielek - dodanie chorego syna wygląda na posunięcie lekko na siłę, aby uzyskać jakąś motywację działania Sheby. Podobnie jak sposób w który rozpoczął się jej związek na studiach z mężem. Nie wiem jak to wyglądało w powieści Zoe Heller na podstawie której powstał film, więc może tylko powiela on grzechy pierwowzoru. Ale to tylko łyżka dziegciu na całą i dość dużą beczkę miodu.
Moja ocena: 8/10