Porn Records, Niemcy 2008
Twórczyni filmu ubiera go w pewnego rodzaju klamrę, zadając na początku i na końcu filmu pytanie „jak chcecie być wyruchane”. Ja nie odważę się odpowiedzieć na to pytanie – ale wiem że nie w sposób w jaki wykorzystani zostali widzowie tego filmu przez dyskusyjny klub filmowy. Rozumiem, że po przeczytaniu ulotki z filmu można było liczyć na kontrowersyjny temat i na ożywioną dyskusję kuluarową. Ale mógł chociaż ktoś ten film obejrzeć najpierw. I zobaczyć że bardziej się on nadaje do pierwszego roku zajęć szkoły filmowej niż do jakiegokolwiek kina…
Przez cały seans zastanawiałem się, co kierowało autorką podczas doboru swoich rozmówców. Bo tak na dobrą sprawę połowa z nich z porno nie ma wspólnego. No chyba że uznać iż zmysłowe zdjęcie nagiego faceta to pornografia – albo że piosenkarka pokazująca dla zabawy nam trochę ciała podczas rozmowy z twórczynią filmu to performerka porno. Ale w takim wypadku sceny z planu „tradycyjnego” porno, które też mamy okazję oglądać podchodziłyby co najmniej pod czy karalny dożywociem… A tutaj mamy wrzucone parę słów na temat podmiotowego pokazywania kobiet w tego typu produkcjach, podlane kilkoma tytułami książek o tym piszących i uwieńczone apelem wcześniej wspomnianej piosenkarki by nie dać się zobiektywizować. Ale co to ma wspólnego z nową pornografią?
Nie wiem, może jakiś głębszy sens miało pokazywanie twórców tradycyjnych filmów dla dorosłych jako osoby niezbyt rozgarnięte. Bo chyba taki cel przyświecał pokazaniu nam że inspiracją dla producenta porno do stworzenia jakieś niestandardowej okładki był Michał Anioł. Co oczywiście wzbudziło salwę śmiechu w kinie – ale tak na dobrą sprawę pokazało tylko że jest ten maleńki trybik przemysłu porno jest w stanie popatrzeć poza czubek własnego nosa. Co jest chyba oczywistością, bo przecież nikt rozsądny nie uważa, że w tym przemyśle pracują tylko troglodyci uprawiający seks 24/7…
Nie udało się też pokazać co to jest ta „pornografia pop”. Bo na temat feministycznej odmiany tego gatunku dowiedzieliśmy się tylko, że pokazywane są tylko inne pozycje. Nic nie było wspomniane o takich próbach jak chociażby produkowane w Zentrope Larsa von Triera filmu które dużo bardziej koncentrują się na nastroju niż a akcji. Nie mówiąc już o tym, że sensację miała wzbudzić kobieta wsadzająca sobie do pochwy mazak – jak już lata temu można było u nas zobaczyć „Grzech pierworodny” Alicji Żebrowskiej, z kobietą rodzącą lalkę Barbie. Zresztą – obie te rzeczy z pornografią nie mają kompletnie nic wspólnego. Tak jak ten film z dobrym kinem dokumentalnym…
Moja ocena: 3/10