RED, USA 2010
Ostatnio w kinie mamy wysyp produkcji, które za główny cel sobie biorą naśmiewanie się z kina akcji sprzed lat – takiego w którym jeden człowiek wystarczał do zatrzymania spisku przeciwko ludzkości (czy Stanom Zjednoczonym, bo to w końcu w kinie hollywoodzkim to samo) i wysłania przy okazji na tamten świat batalionu pomagierów spiskowców. Niby takie kino już wymarło – ale w ostatnim czasie na przez nasze ekrany przemknęła „Salt”, która doskonale pokazywała wszystkie wady i zalety tego typu produkcji. „RED” natomiast jest pastiszem tego rodzaju kina.
Jakiś czas temu zachwycałem się nad „Niezniszczalnymi”, gdzie w bardzo ciekawy sposób ze swojego ekranowego emploi naśmiewał się Sylvester Stallone wraz z grupką podobnych mu przebrzmiałych gwiazd kina akcji lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Tutaj dobór wykonawców jest może mniej przejrzysty – bo chyba tylko Bruce Willis może się pochwalić tego typu produkcjami w swoim dorobku, ale cel jest bardzo podobny. Chociaż, może jednak troszkę inny, bowiem pierwsza liga aktorska która tutaj występuje nie musi niczego nikomu udowadniać, więc może sobie pozwolić na dobrą zabawę w trakcie kręcenia. Ale pozostałe cele filmu są takie same. Czyli dostarczenie widzowi rozrywki, poprzez dużą ilość wybuchów, dowcipne dialogi, nieprawdopodobne sytuacje i pokazanie że stary może być ciągle jary…
I co z tego wychodzi? Cóż, dokładnie to czego możemy się spodziewać po obejrzeniu filmu. Że po pierwsze Bruce Willis nawet w szlafroku jest bardziej niebezpieczny niż dowolnie zebrana grupa uzbrojonych po zęby najemników. To że Morgan Freeman może zagrać wszystko – nawet karykaturalnego satrapę rodem z jakieś zapomnianej afrykańskiej republiki – wszyscy wiedzą. Tak samo jak to, że John Malkovich świetnie się sprawdza w rolach nie do końca zdrowych na umyśle świrów. No i to, że są tematy samograje – takie jak temat tego filmu. Aktorzy najwyraźniej bardzo dobrze się bawili w trakcie kręcenia tego filmu, dobrze się bawią widzowie w trakcie seansu, aczkolwiek może troszkę mniej. A i czas w kinie mija bardzo szybko. A czego można chcieć więcej od stricte rozrywkowego filmu?
Moja ocena: 7/10