Skyfall, W. Brytania 2012
Na pewno jest to najlepszy z Bondów w których główną rolę gra Daniel Craig. I na pewno jest to bardzo dobry film sensacyjny. Ale nie jestem do końca przekonany czy jest to film, jaki umieszczę wśród „lepszych” Bondów. Bo jednak troszkę za mało jest tutaj z czysto bondowskich schematów. Znowu jest to, podobnie jak „Casino Royal” czy „Quantum of Solance”, film sensacyjny we współczesnym tego słowa znaczeniu, gdzie główny bohater jest śmiertelnikiem, złoczyńca ma dużo bardziej przyziemne motywacje niż władza nad światem, a sam film w dużym stopniu korzysta z bardzo szybkiego montażu i komputerowych tricków.
W filmie widać rękę Sama Mendesa. Wszystkie sceny w których główną atrakcją jest dialog dwóch osób, a nie akcja, są świetnie nakręcone, żywe i wiele w nic możemy się dowiedzieć poprzez sferę niewerbalną. Troszkę gorzej jest jeśli chodzi o typowo sensacyjne elementy tego filmu. Tak jak pisałem wcześniej, dobrze by pozowało to do typowego amerykańskiego kina sensacyjnego, ale jeśli chodzi o bondowski wszechświat, to jednak czegoś za brakło. Może są one troszkę za „normalne” – i chyba tylko scena z waranem wpisuje się w klimat Bonda.
Na pewno warto wspomnieć o sekwencji tytułowej filmu. Jest ona świetna i doskonale się uzupełnia z piosenką wykonywaną przez Adele. Tutaj podobnie jest jak w „Die another day” Madonny, gdzie piosenka w oderwaniu od obrazu sporo traciła. „Skyfall” jest spokojna i dość wyciszona jak na produkt z bondowskiego świata, ale w połączeniu z eksplozją graficzną czołówki tworzy świetny i zapadający w pamięć koktajl.
Na koniec pozwolę sobie na kilka słów natury ogólnej. Od obejrzenia pierwszego z filmów z Danielem Craigiem byłem przeciwnikiem jego obsadzenia w roli Bonda, i wciąż tak uważam. Nawet pomimo tego, że widać iż coraz lepiej się on czuje w tej roli, i uzyskał już niezbędną swobodę do rej roli. Ale wciąż patrząc na niego bardziej myśli się o kierowcy ciężarówki niż o osobie regularnie ratującej świat. Ale cieszę się, że twórcy tych filmów wracają powoli do świata Bonda. Wprowadzenie takich osób jak Q czy panna Moneypenny dobrze wróży na przyszłości i miejmy nadzieję że w końcu zdadzą sobie oni sprawę, że to jest w końcu Bond, a nie jakiś tam zwykły film sensacyjny…
Moja ocena: 6/10