Zgorszenie publiczne, Polska 2009

Jakiś czas temu, w dalekiej Francji sporą furorę zrobił film „Jeszcze dalej niż północ”, głupia komedia o mieszkańcach regionu, na który cały kraj patrzy z góry. Film był mało śmieszny, ale za to pokazywał jacy wspaniali ludzie tam są i jak fajnie jest ich odwiedzić. Nie za bardzo wiadomo dlaczego, ale zarobił on kupę kasy w tamtejszych kinach, więc najwyraźniej któryś z naszych młodych filmowców postanowił wykorzystać podpowiedź i stworzyć naszą wersję tego filmu. I powstał obraz który pokazuje region powszechnie uważany za taki lekko zacofany, lekko dziwny – w sposób niby sympatyczny. A że twórcy filmu zbytnio doświadczeni nie są, to i zbytnio im to nie wyszło…

Największą dla mnie wadą tego filmu jest to, że chciano stworzyć obraz świata który jest dla widza obcy, ale jednocześnie nie na tyle by wejście weń stanowiło jakiś wysiłek dla widza. Tak więc owszem, postacie mówią gwarą – ale w taki sposób by każdy rodak mógł ich zrozumieć. Więc wszelkie trudniejsze słowa są zastąpione polskimi odpowiednikami. Aktorzy też za mocnego akcentu nie mają, bo to też utrudnia zrozumienie. Niby sporo osób tam oszukuje, kradnie i łamie prawo – ale tak by sympatia widza była cały czas po ich stronie. Dodatkowo otrzymujemy postać miłego pijaczka i nieporadnego policjanta, bo też ich widzowie lubią. A że postacie są przez to miałkie, nieinteresujące i czasami wręcz nudne. Cóż, zdarza się…

Całości dopełnia bardzo słabo narysowana i niezbyt interesująca fabuła, która bardziej by pasowała do niemieckich komedii erotycznych z lat osiemdziesiątych, niż do czegokolwiek innego. Nie wiem tylko dlaczego nie zdecydowano się na ten typ filmu. Bo nikt mnie nie przekona, że drętwe dialogi – szczególnie między dwójką zalecających się do siebie bohaterów – miały nas do czegokolwiek przekonać . Chyba że do kiepskich umiejętności scenarzysty…

Plusem, i to chyba jedynym tego filmu są zdjęcia. Bardzo fajnie i atrakcyjne pokazane jest śląskie podwórko z familokami – mi się skojarzyło z obrazami z filmów Jana Jakuba Kolskiego, nie wiem czy to było zamierzone przez twórców skojarzenie. Tak samo interesująco wyglądają ruiny po dawnej hucie, po których główny bohater oprowadza turystów. Ale nie wydaje mi się, by taka jedna zaleta powinna kogokolwiek skłonić do wizyty w kinie. Szczególnie, że pogoda za oknem robi się jakby troszkę lepsza…

Moja ocena: 2/10