Odense

Park nad rzeczką o Odense

Troszkę przypadkiem udało się trafić na półtora dnia do Odense – trzeciego co do wielkości miasta Danii. Rozpytując znajomych o ciekawe miejsca do odwiedzenia, dowiedziałem się, że nie jest ono zbyt atrakcyjne. Jedna ze znajomych polek określiła je nawet jako „duński Radom”. Co jest troszkę krzywdzące, zarówno dla polskiego, jak i duńskiego miasta. Aczkolwiek trzeba sobie jasno powiedzieć, że półtora dnia jest wystarczającym okresem na odwiedzenie Odense. A i to z zastrzeżeniem, że odwiedziny odbywają się w cieplejszym okresie, kiedy można spędzić sporo czasu na zewnątrz.

Na zewnątrz, bowiem ciężko jest znaleźć interesujące miejsca do posiedzenia przy piwie czy kawie wieczorem. Owszem, są jakieś mordownie z piwem, jest trochę wykwintniejszych restauracji, ale kawiarnię udało mi się znaleźć jedną – zamykaną dość wcześnie, mało ciekawą herbaciarnię oraz ze dwa miejsca, gdzie miałbym ochotę usiąść z piwem. I to by było na tyle ze sposobów na spędzenie wieczoru. No chyba że hotel. W okresie letnim warto też się ponoć wybrać do pobliskiego skansenu – ale nie było mi to dane.

Designerska lampa ogrodowa

Ale marudzenie na bok. Miasto całkiem sporą część swojej narracji turystycznej opiera na fakcie, iż w 1805 roku urodził się tu niejaki Hans Christian Andersen. Trzeba przyznać szczerze, że jest to dobry pomysł na promocję miasta. I tak, mamy dom w którym urodził się pisarz, czyli muzeum składające się z trzech małych izb, Z czego największa poświęcona jest różnym cytatom poety o Odense. Jest też muzeum mu poświęcone, jest bardzo ładny park nad rzeką, jest kiermasz świąteczny jego imienia, jest nawet maraton jego imienia. Ba, nawet światła dla pieszych w okolicach tych muzeów, zamiast anonimowego ludzika w pozycjach „stój” i „idź” mają charakterystyczną postać z laseczką.

Na pewno warta dłuższego spaceru jest starówka, pełno bowiem jest tutaj urokliwych kamieniczek z XVII czy XVIII wieku, czasem tylko nie do końca zgrabnie połączonych ze współczesnymi plombami. Uwagę zwracają dominujące nad śródmieściem ceglane kościoły: katedra, sw. Albana i Joannitów. Warto połączyć ten spacer z wizytą w parku (czy też ogrodzie) Andersena i spacerem wzdłuż urokliwie szemrzącej rzeczki. Dla leniwych, jest linia autobusowa numer 10, startująca z dworca, która w kilkanaście minut objeżdża starówkę, czasem lekko się w nią zapuszczając.

Oferta muzealna nie jest aż tak wielkie, ale w końcu to miasto posiadające około 175 tysięcy mieszkańców. Poza wspomnianymi wcześniej, najbardziej godne polecenia, jest muzeum Duńskich Kolei. Wiele ciekawych eksponatów, sporo o technicznej historii na kolei oraz wystawy tematyczne i nie do końca pasująca galeria promów. I nie aż tak drogo – jak na standardy duńskie.

Muzeum kolejnictwa w Odense

Poza tym kilka muzeów o lokalnej historii, jak Møntergården czy Fyns Kunstmuseum, muzeum poświęcone kompozytorowi Carlowi Nielsenowi, muzeum fotografii Brands czy muzeum mediów – ostatnie dwa w tym samym budynku. Przyznam się szczerze, że mnie one nie zainteresowały aż na tyle, by je odwiedzić, nawet jeśli moja wizyta odbyła się w grudniu, w mocno wiejącym i przyszywającym wietrze, ale jeśli ktoś ma za dużo czasu – to czemu nie?

Podsumowując, jest to całkiem sympatyczne miasteczko, jeśli ktoś potrzebuje się oderwać od wielkomiejskiej codzienności, ale raczej na jedną, krótką wizytę.

Kościół Joannitów