Poczucie wspólnoty

Już chyba miałem okazję wspominać tutaj o tym, jak bardzo społeczeństwo duńskie jest wychowane w poczuciu wspólnoty i ja jest ona ważna. Mam tutaj na myśli nie przywiązanie do najbliższej, czy też może troszkę dalszej, rodziny jak w Polsce, ale do grupy mieszkającej w okolicy. Zapewne to przywiązanie pochodzi z dawniejszych czasów, gdy od współpracy w tym gronie zależało przetrwanie wszystkich – ale wciąż jest duży nacisk kładziony podczas edukacji na pracę w grupie oraz na dobrą współpracę takich grup i zdolność bycia w takiej grupie w różnych rolach.

A co skłoniło mnie do pisania o wspólnocie? Historia z mniejszego miasteczka, którą miałem okazję zobaczyć w telewizyjnych wiadomościach. Otóż pewna mała lokalna knajpka udostępniła dla wszystkich chętnych swój piec. W Danii przeważnie na wigilię je się fleskesæg, czyli wieprzowinę pieczoną razem z tłuszczem i skórą. Piecze się go w dużych, kilkukilogramowych porcjach, co po pierwsze trwa kilka godzin, a po drugie wymaga dużego pieca. Mniejszość wybiera pieczoną kaczkę. I w tej wspomnianej wcześniej knajpce, właścicielka pozwoliła wszystkim chętnym przyjść z własnym mięsem i przez te kilka godzin ludzie nie tylko doglądali swoich potraw, ale też mogli zacieśniać międzysąsiedzkie więzy. Szczególnie w tym roku, gdzie wysokie ceny energii są problematyczne nawet dla tak bogatego społeczeństwa jak Dania.

Jak sama właścicielka wspomniała, z punku widzenia jej przedsiębiorstwa, włączenie pieca przez kilka godzin jest pomijalnym kosztem, ale to wzmocnienie kontaktów międzyludzkich w małym miasteczku jest na pewno czym wartym dużo więcej. O czym nie wspomniała, a pewnie też miało jakieś znaczenie – że pozwolę sobie być cynicznym – na pewno przy okazji budowała „pozytywny wizerunek marki”. Ale – już mniej cynicznie – osiąganie takiego celu w taki sposób może tylko spotkać się z akceptacją.

Swoją drogą, ciekawe jak by na tego typu inicjatywę zareagowałby Sanepid. Bowiem nie dość, że w „przemysłowym” piecu były pieczone rzeczy z nie do końca zaufanych źródeł, to na dodatek przez ten cały czas w kuchni lokalu przebywały nieuprawnione osoby (bez książeczki zdrowia!), dzieci biegały, ludzie spożywali przekąski. Sodoma i gomora pełną gębą…