Rząd chce Naszego dobra

Nie pamiętam czy o tym pisałem tutaj, ale jakiś czas temu zmienił się system urlopowy w Danii. Z takiego troszkę dziwnego lokalnego – gdzie trzeba było cały rok przepracować by mieć jakiś urlop – na system podobny znanego z Polski. Czyli urlop się zyskuje każdego miesiąca. Ale nie to jest głównym powodem tego wpisu. Otóż, w przeciwieństwie do kraju miodem i wódką płynącego, urlop nie jest „sponsorowany” przez pracodawcę, tylko co miesiąc tenże pracodawca przelewa określony procent pensji brutto na specjalny fundusz urlopowy i potem, gdy wykorzystujemy urlop – odpowiednia kwota jest zwracana pracodawcy z tegoż funduszu.

Co chyba jest bardzo lubione przez osoby, które tylko czasowo pracują w Danii. Bowiem można, wyjeżdżając, poprosić o zwrot ze wspomnianego funduszu i cieszyć się (po roku bez urlopu) dodatkową pensją. Podobnie zostało zrobione przy okazji zmiany systemu urlopowego. Otóż ta zmiana spowodowała, że u każdego pracującego pojawił się nadmiarowe 25 dni w funduszu urlopowym – bowiem najpierw „zarobiło” się na rok z góry, a potem zaczęto zbierać miesiąc po miesiącu (od zera). Rząd chcąc naszego dobra, dał pracownikom wybór. Albo można poprosić o wypłacenie tego bonusowego roku (pamiętając, że dodatkowa pensja oznacza większy poziom opodatkowania – minister finansów lubi to), albo można poczekać do emerytury i w momencie przejścia na nią, zostanie to wypłacone (jako że emerytura będzie niska łamane przez głodowa, to i podatek będzie niższy).

Ponieważ nie miałem wtedy dużych planów wydatkowych, a i uważam, że już mój podatek jest wystarczająco wysoki, no i nie spodziewam się wyjazdów pod palmy na emeryturze – stwierdziłem, że poczekam z wypłatą. Rząd, znowu, pragnąc naszego dobra, stwierdził, że nie będzie trzymać tych pieniędzy na nieoprocentowanym koncie, tylko „specjaliści” zajmą się zainwestowaniem tych pieniędzy. Bardzo miło z jego strony, ale w zeszłym tygodniu dostałem pierwsze rozliczenie tych inwestycji. I w roku rekordowej inflacji a także pewnych wzrostów wcześniej, udało się tym „specjalistom” zyskać wynik 8%. Na minusie.

Cóż, po raz kolejny okazało się, że zachowanie racjonalne (poczekaj, zainwestuj i wydaj, jak będziesz naprawdę potrzebował) okazało się nieracjonalnym. Rozumiem, że jest to tylko jeden okres rozliczeniowy, ale jeszcze jeden taki, i okaże się, że dużo lepszym pomysłem było branie jak dają i potem wyższy podatek. No ale, jak się ma ten łeb do interesów…