Dysonans poznawczy
Chyba każdy przyjeżdżający do Danii wie, że ma do czynienia z jednym z najszczęśliwszych narodów na świecie, który w dodatku jest społeczeństwem obywatelskim pełną gębą. Tak więc spodziewa się ludzi którzy są świadomi otaczającego nas świata i potrafią żyć tak by być szczęśliwymi, ale też jednocześnie potrafią umożliwić bycie szczęśliwymi innym.
I do pewnego momentu tak jest. Duży nacisk jaki jest tutaj kładziony na odpowiedzialne korzystanie z zasobów naturalnych, koncentracja na ekologii – było to już opisane przeze mnie w jednej z poprzednich notek. Dodatkowo mieszkańcy bardzo dbają o siebie, odsetek osób korzystających z różnego rodzaju stowarzyszeń sportowych jest spory, bieganie maratonów jest modne i już powoduje żarty, że to jest „świadoma” odpowiedź na kryzys wieku średniego – zamiast kupna sportowego samochodu. No i ten powszechny ruch rowerowy…
A w pewnym momencie idzie człowiek na jakikolwiek koncert i widzi ogromną ilość osób palących papierosa za papierosem i niezbyt przejmujących się tym, że może sąsiedzi nie do końca podzielają uwielbienie dla dymu. Ba, idzie potem człowiek do baru i czuje się jakby przeniósł się w przeszłość (a przynajmniej polską przeszłość): gęsta atmosfera, mgła, i potrzeba wyprania się całego po 5 minutach. Nie dość, że palenie w barach jest tutaj dozwolone, to na dodatek duża część klienteli z tej możliwości korzysta. Znowu niezbyt mając na uwadze innych.
Tak tylko się czasem zastanawiam, po co „męczą” się tutejsi mieszkańcy ze wszelkiego rodzaju sportami – skoro tak ochoczo to niwelują?