Koniec projektu balkonowego

W zeszłym roku opisywałem projekt dobudowania balkonów do mieszkań w mojej kamienicy, narzekając na ślimaczące się tempo robót. Coś, co według projektu miało się rozpocząć w sierpniu i zakończyć na początku tego roku, potrwało troszkę dłużej i swój koniec spotkało dopiero teraz, w maju. Czyli krótki projekt trwał prawie dwa razy dłużej niż zakładano. Co jest dziwne, szczególnie że remont był wykonywany przez firmę wyspecjalizowaną w tego typu zadaniach, więc i mającą jakieś doświadczenie. Ale dzisiaj nie będzie o tym – bo narzekałem i marudziłem na ten temat już parę miesięcy temu.

Dzięki balkonom obserwacje zachowań naszego mikrospołeczeństwa jest dużo prostsze. Jako że część kamienic naprzeciwko mojej kuchni jest skierowana na wschód, to lokalsi bardzo tłumnie korzystają z coraz cieplejszego słońca, i sporo codziennych zadań i spotkań przeniosło się na nowy teren. I jest to bardzo interesujące, ponieważ są to zachowania, których nie do końca bym się spodziewał.

Po pierwsze, kolejny raz potwierdza się, jak bardzo Duńczycy są narodem, którym stara się być podobnym do siebie i niezbyt wyróżniającym się. Dość szybko zostaliśmy poinformowani przez zarząd wspólnoty, o głosowaniu na kolor osłon na balkon, tak aby każda z klatek miała swój i nikt się nie wyróżniał (chociaż, jest jeden balkon który zaszarżował i założył sobie od razu białą, a wśród propozycji kolorystycznych aż tak odważnego koloru nie ma – spodziewam się, że jak tylko tamta klatka uzgodni swój kolor, biały będzie zastąpiony). U nas będzie to szary lub zgniłozielony. Kolejną rzeczą która pokazuje te dążenie do jednorodności są meble ogrodowe. Owszem, jest kilka niepasujących zestawów, ale znacząca większość balkonów została dość szybko wyposażona w jeden z dwóch rodzajów zestawów stolik + dwa krzesła z IKEI. Albo najtańszy metalowo-drewniany TÄRNÖ albo troszkę droższy drewniany ASKHOLMEN…

Ale najbardziej zadziwiająca dla mnie jest pasja, z jaką mieszkańcy poświęcają się czyszczeniu i konserwowaniu nowych balkonów. Są nowe, więc i zabezpieczone fabrycznie przed wpływem pogody – ale znacząca większość sąsiadów zdążyła już przeszlifować drewniane podłogi (z wykorzystaniem odkurzacza przemysłowego, bo w końcu nie można kurzyć sąsiadom) i je zaolejować, niektórzy nawet kilka razy. No i bardzo popularną rozrywką się mycie metalowych balustrad. W końcu się brudzą. To nic, że nie ma za bardzo deszczu, który mógłby ewentualnie spowodować zabrudzenia…

Swoją drogą, zaczynam się powoli zastanawiać, kiedy w skrzynce znajdę uprzejme przypomnienie, żebym zadbał o swój balkon, bo jakoś nie chce mi się biegać ze szmatką po balkonie – szczególnie że nie jest od jakoś brudny jeszcze…