Przyjaciel do końca świata (Seeking a Friend for the End of the World), USA 2012

Oby koniec naszego świata był też taki piękny… Bo aż chce się go przeżyć, znaczy się, mieć okazję być światkiem – jeśli ma się odbywać w tak interesujący sposób. Bardzo przyjemny w oglądaniu i zaskakująco ciepły film, którego punktem wyjścia jest samotność i rozpad małżeństwa, a zakończeniem jest uderzenie asteroidy. Nie wiem jak inni widzowie, ale ja wychodziłem z kina z poczuciem mile i przyjemnie spędzonego czasu, co nie aż tak często ostatnimi czasy się zdarza. Zapewne przez to, że film ten ma w sobie wiele elementów, które lubię widzieć w kinie.

Zarówno za scenariusz, jak i reżyserię odpowiada tutaj Lorene Scafaria, której jest to debiut reżyserski i dopiero drugi napisany film fabularny. Już w swojej pierwszej produkcji, czyli „Nick i Norah” pokazała że potrafi opowiadać o niełatwych damsko-męskich sprawach w sposób bardzo lekki, ale też nie ocierający się o banał. Pamiętam ekranizację jej pierwszego scenariusza jako jeden z najlepszych filmów tamtego sezonu i chyba podobnie będzie z „Przyjacielem do końca świata”. Na pewno nie jest to wielkie arcydzieło, które zapisze się złotymi literami w historii kina, ale na pewno jest to udany pomysł na spędzenie jesiennego czy zimowego wieczoru we dwoje. Wracając do Lorene Scafaria, jest to na pewno nazwisko warte zapamiętania i na jej kolejny film można iść bez sprawdzenia o czym będzie.

Kolejnym po scenariuszu bardzo mocnym punktem tego filmu jest jego obsada. Steve Carell jest świetnym aktorem do tego typu ról. Facetów którzy niby są szarakami, ale w zderzeniu z niezwykłymi wydarzeniami jakie ich spotykają, potrafią pokazać prawdziwą siłę. Czasem jest to rola stricte komediowa, jak chociażby w „Dorwać Smarta”, a czasem troszkę bardziej jest to stonowana postać – jak chociażby tutaj. I świetnie się w obu tych typach postaci odnajduje. Partneruje mu Keira Knightley, urocza jak zwykle, i chyba coraz lepiej czująca się w rolach lekkich, takich panienek troszkę oderwanych od rzeczywistości. Razem stanowią całkiem pasującą do siebie parę i bardzo przyjemnie się ogląda ewolucję ich znajomości. Równie przyjemne dla oka są pozostałe osoby tego dramatu romantycznego, przez co ani przez chwile nie można się czuć znudzonym.

Moja ocena: 8/10