The social network, USA 2010

Film się zaczyna z bardzo wysokiego C. Pierwsza scena, w której główny bohater jest na rance z dziewczyną jest świetnym kawałkiem kina, w którym dowiadujemy się sporo o nim, ale w niezbyt łopatologiczny sposób. I dość niejednoznaczny. Bo sytuację można ocenić na kilka sposobów – w zależności od własnych poglądów czy też doświadczeń. I podobne jest z całym filmem. Nie wiem na ile blisko jest ta historia rzeczywistym zdarzeniom stojącym za powstaniem Facebooka, ale w filmie Davida Finchera nie ma gotowych odpowiedzi. I nie ma pójścia na łatwiznę i potępiania w czambuł lekkiego podejścia do prywatności jakie cechuje ten serwis. Jest tylko przedstawienie kilku zdarzeń, których interpretacja jest pozostawiona widzowi. Nie jestem fanem tego portalu, więc na to co się dzieje w filmie mogę popatrzeć z boku, jak na relację z tworzenia bardzo ważnego zjawiska w dzisiejszym świecie. Bardzo ciekawego zjawiska – co też jest wciągające w ten film.

Szkoda, że film zaczyna się troszkę rozwlekać w swojej drugiej części i już nie ogląda się go tak przyjemnie i jednym tchem. Nie wiem czy to wpływ zmiany miejsca akcji na Kalifornię czy też pojawienie się Justins Timberlake’a. Ale w każdym bądź razie zaczyna się on dłużyć – pomimo zastosowania sprytnego zabiegu przez twórców jakim jest przyspieszenie tempa narracji, co widać po szybkości z jaką aktorzy przebiegają przez poszczególne kwestie scenariusza.

A propos aktorów. Świetnie ogląda się zarówno Jesse Eisenberga w roli Marka Zuckerberga, jak i Andrew Garfielda jako jego pierwszego biznesowego partnera. Jesse Eisenberg zagrał całkiem niedawno bardzo interesującą rolę w „Zombieland” – troszkę innego kalibru i dużo bardziej rozrywkową, ale wartą zauważenia. Po kolejnej udanej roli na pewno warto zauważyć to nazwisko i w przyszłości zwracać uwagę na filmy z jego udziałem. Podobnie zresztą jak te z udziałem Andrew Garfielda. Wkrótce na nasze ekrany wchodzi „Nie opuszczaj mnie” – kawałek naprawdę interesującego kina według prozy Kazuo Ishiguro. Hmmm, może jednak nie tak wkrótce, bo w marcu 2011, ale mimo wszystko warto poczekać na premierę…

Moja ocena: 7/10